środa, 23 października 2013

Rozdział 3

*Nina*
*2 miesiące później*
Grudzień. Śnieg powoli leci z nieba przykrywając wszystko białą puchatą kouderką. Za dwa tygodnie wszyscy zasiądą w rodzinnym domu przy świątecznej kolacji. Boże Narodzenie- jedyne święto w roku, którego nienawidzę. Te wszystkie bałwanki, mikołaje, renifery, ta magiczna atmosfera, uśmiechy na twarzach dzieci, ozdabianie choinki.... mnie to nie kręci. Cały grudzień to dla mnie męczarnie.
-Hej! Nina!- usłyszałam wołanie. Szłam właśnie do Justine. Ruda uparła się, że w tym roku pomoże mi polubić Boże Narodzenie. Odwróciłam się na pięcie. Carlos biegł w moją stronę. Gdy już prawie do mnie dotarł poślizgnął się na zlodowaciałym chodniku, wleciał na mnie i oboje się wywróciliśmy.
-Ty niezdaro!- zmroziłam go wzrokiem lecz po chwili oboje wybuchliśmy gromkim śmiechem. Latynos otrzepał się ze śniegu i pomógł mi wstać.
-Gdzie idziesz?- spytał
-Do Justy-skrzywiłam się na samą myśl tego co mnie tam czeka- A ty gdzie byłeś o tej porze?
-Na zakupach. Byłem kupić wszystkim prezenty póki jeszcze nie ma kolejek w sklepach- zarumienił się
-Następny -,- Nie rozumiem co wy widzicie w tych całych świętach!
-Nie obchodzisz Bożego Narodzenia?- zdziwił się
-Nie- mruknęłam i poszłam dalej
-Czekaj!- Latynos mnie dogonił- Muszę ci coś powiedzieć... ja już nie dam rady tego dłużej ukrywać- zaczął patrząc mi w oczy
-O co ci chodzi?- zdziwiłam się.
-Ja...- przerwał mu dźwięk telefonu. Wkurzył się ale odebrał. Z tonu jego głosu wywnioskowałam że dzwoni Kendall. W ciągu tych dwóch miesięcy zdążyłam poznać ich na tyle że wiem jak kto do kogo się odzywa. Gdy skończył rozmawiać spytałam:
-Co chciałeś mi powiedzieć? 
-Już nic... idziemy?- wiedziałam że kłamie. Zabolało trochę bo nigdy tego nie robił. Carlos nigdy nie skłamał a teraz nagle robi to tak po prostu, bez rzadnego powodu. Nie chciałam go wkurzyć więc nie zadawałam więcej pytań. Ruszyliśmy w stronę domu Justy. Otworzył nam najmłodszy z jej braci krzycząc jednocześnie "Rudzielcu masz gości!". Weszliśmy do środka. Zdjęłam kurtkę i buty i udałam się do salonu. Po chwili dołączył do mnie Latynos.
-Ninuuuś!- rzuciła się na mnie Justa. Nie zdążyłam zareagować i wylądowałyśmy na podłodze.
-Świetnie! Drugi raz w ciągu jednej godziny ktoś mnie wywala- mruknęłam patrząc złowrogo na Penę.
-To był wypadek!- bronił się
-Kto miał wypadek? -w salonie pojawił się również Kendall, który gdy tylko nas zobaczył wybuchł śmiechem.
-A więc Ninuś, pomożesz mi dzisiaj udekorować dom na święta- wyszczerzyła się Justa wstając z podłogi
-Nieeeeee!!!- krzyknęłam i zakryłam się poduszką
-Taaak! Idziemy na strych po ozdoby!- rozkazała Justa a ja za nią poczłapałam. Chłopacy nam pomogli i po kilkudziesięciu minutach 6 kartonów z ozdobami stało w salonie. 
-A więc! Kendall i Carlos ozdobią dom na zewnątrz a my w środku- zdecydowała ruda
-Ale ja nie mam rękawiczek i mi ręce zmarzną!- jęknął blondyn
-To masz pecha!- odpyskowała mu Justa. I tak oto wszyscy wzięli się do pracy. Justa nawet swoich braci w to wkręciła. Przyznam że nawet świetnie się bawiłam jednak nadal nie lubię świąt. Zawieszałam akurat jemiołę nad drzwiami gdy ktoś wszedł do domu i spadłam z drabiny. Wylądowałam prosto w objęciach Carlosa. Wydawało mi się że chłopak się zarumienił jednak mogło ty być od mrozu. Latynos delikatnie postawił mnie na ziemi.
-Ekhem- odchrząknęła Justa i razem z Kendallem wskazali na wiszącą nad nami jemiołę
-Musicie się pocałować!- zanuciła ruda
-Co?!- przeraziłam się. Carlos jest bardzo fajny i go lubię ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie...
-Kisss!!- popędzał nas Kendall. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć poczułam ciepłe usta Carlosa na swoich. Przyznam że chłopak bardzo dobrze całuje. Nogi zrobiły mi się jak z waty i serce zaczęło mi mocniej bić. Oderwałam się od niego a Justa z Kendziem zaczęli nam bić brawo. 
-To nic nie znaczy!- warknęłam i szybko udałam się do łazienki. Spojrzałam w lustro. Policzki płonęły mi od rumieńca. A może jednak Carlos to ktoś więcej niż tylko przyjaciel? Opłukałam twarz zimną wodą i wróciłam do przyjaciół. Siedzieli na kanapie w salonie i pili gorącą czekoladę. Beze mnie.
-Gińcie ŚMIERCIOŻERCY!!! ROZGNIEWALIŚCIE CZEKOLADOHOLIKA!- krzyknęłam wskazując na nich palcem
-Czekolady?- Latynos podał mi kubek z przestraszoną miną
-Dziękuję. Ciebie nie zabije- uśmiechnęłam się delikatnie i upiłam łyk gorącej cieczy- Ale was kara nie ominie!- spojrzałam gniewnie na Justę i Kendalla tarzających się ze śmiechu. Z racji tego że zimą szybciej robi się ciemno musiałam już iść do domu. Pożegnałam się z Justą, Kendem, jednak przy Carlosie się zawahałam. Latynos widząc moje zakłopotanie stwierdził, że mnie odprowadzi. Wyszliśmy więc razem. W połowie drogi nie wytrzymałam. Przystanęłam i zaczęłam mówić:
-Między nami wszystko po staremu? Muszę wiedzieć bo nie daje mi to spokoju..
-Jasne. Zapomnijmy o tym- mruknął Latynos i poszedł dalej. Dogoniłam go i resztę drogi szliśmy w ciszy.
-No to do zobaczenia- westchnęłam gdy znaleźliśmy się pod moim domem.
-Tak, pa. I przepraszam za moje zachowanie, nie powinienem..- zaczął
-Było minęło. Dobranoc- odeszłam lecz Carlos chwycił mnie za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował. Znów to samo uczucie. Miałam już wielu chłopaków ale jeśli cbodzi o całowanie to Pena jest bezkonkurencyjny.
-Chciałem ci to powiedzieć wcześniej ale byłem zbyt nieśmiały... podobasz mi się Ninuś i to baardzoo- spojrzał mi w oczy. Kompletnie mnie zamórowało. Nie wiedziałam co powiedzieć. 
-Noo... jaa.. too... -zacięłam się
-Rozumiem, nic do mnie nie czujesz... szkoda. Dobranoc- dał mi buziaka w policzek i odszedł ze smutną miną. Miałam ogromna ochotę za nim pobiec i rzucić mu się na szyję jednak zamiast tego odwróciłam się i weszłam do domu. Tej nocy nie mogłam spać. Ciągle myślałam o tym co zdarzyło się dzisiaj między mną i Carlosem. Jak ja mu spojrzę w oczy? Chłopak mnie znienawidzi a ja... zależy mi na nim...


JUSTINE:
Kiedy Nina i Carlos już poszli, zostało mi tylko przyozdobić choinkę. Wyciągnęłam z ostatniego pudła gwiazdę, która miała tyle lat co ja... rodzice kupili ją, kiedy miałam się urodzić, czyli 24 grudnia, ale wyszło, że urodziłam się 1 stycznia parę minut po północy...
-Widzę, że chcesz założyć gwiazdę - nie wiadomo skąd pojawił się za mną Kendall. - Pomogę ci. - podsadził mnie i jakoś założyłam tę gwiazdę.
-Wróciłem! - do domu wparował mój ojciec. Nie mam mu za złe, że długo pracuje, bo gdyby nie to, nie mieszkalibyśmy w takich warunkach jak teraz. Jedynym moim problemem jest to, że muszę się zajmować braćmi.
-To super.. - mruknęłam i usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor na jakimś kanale. Wszędzie świątecznie reklamy, jakieś choinki i pełna szczęśliwa rodzina. Właśnie pełna...
-Sorka, że pytam... ale co się stało z twoją mamą? - obok usiadł Kendall i zabrał do picia MOJĄ czekoladę... nie specjalnie się tym przejęłam, ale cóż...
-Moja mama... - nie zdążyłam powiedzieć, bo się rozpłakałam na dobre.
-Przepraszam... nie wiedziałem, że tak zareagujesz - Kendall zaczął mnie pocieszać.
-Nie szkodzi - otarłam ostatnią łzę - moja mama zmarła tuż po tym, jak urodziła Spencera... Była niesamowita. Lekarze powiedzieli, żeby usunęła ciążę, albo inaczej umrze, ale ona się nie dała i go urodziła. Czasem jestem zła na tego małego gagatka, że to przez niego mama umarła... ale to przemija.
-Współczuję ci... - szepnął blondyn i mnie do siebie przytulił. Dawno nie miałam chłopaka, nie miałam się komu wyżalić, nie miałam nikogo, oprócz Niny...
-Wy tu gadu gadu, a w kuchni kolacja się pali! - do środka wbiegł Martin i zaczął się wydzierać. Te głupki nawet nie wiedzą, że jak jest PARA, to znaczy że makaron się gotuje -,- Czasem mam ochotę ich zabić.
Zjedliśmy kolację rozmawiając o wszystkim i o niczym. Potem zrobiliśmy sobie seans filmowy, ale z racji na mojego najmłodszego brata, postawiliśmy na epokę lodowcową i Garfielda. Ten chłopak mnie przeraża! Po skończonym oglądaniu rozeszliśmy się do swoich pokoi.
-Em... - do mojego pokoju zaglądnął Kendall. Miał pecha, że chciałam iść do łazienki i byłam w samej bieliźnie - Sorka.. . - szybko schował głowę i zatrzasnął drzwi. Kiedy szybko się wymyłam, zobaczyłam jak przypadkiem podgląda mnie, czy już śpię. Byłam ciekawa co zrobi, więc przymknęłam oczy i obserwowałam jego ruchy. Było dużo po 23, ale on dalej nie spał. Wiedział dobrze, że moi bracia są zbyt czujni, i wystarczy jeden maleńki błąd i cały jego plan runie jak domek z kart.
Blondyn zbliżał się cichuteńko do mojego biurka. Sięgnął na najwyższą półkę i z mojego arcysekretnego pudełka, o którym wiem tylko ja, Nina i on, wyciągnął kluczyk do jednej z szuflad, gdzie trzymam nuty do moich własnych piosenek. Otworzył ją. Przeglądnął kilka moich utworów, zabrał część z nich, po czym zamknął szufladę, odłożył kluczyk i cichutko wyszedł z powrotem. Skoro jutro jest sobota, to zadzwonię po Ninę i sprawdzę po co mu te nuty....

Wstałam o 9,  ubrałam się szybko i pobiegłam na dół. Moi bracia jak zwykle kłócili się o porcję płatków, która została. Ja szybko zgarnęłam jakiegoś pomidora, bułkę i szklankę soku. To było całe moje śniadanie, które zjadłam w ekspresowym tempie.
-Gdzie Kendall? - spojrzałam pytająco na 3 idiotów, którzy patrzyli się na mnie wzrokiem, który mówił, że nie wiedzą co mi powiedzieć.
-No ten... poszedł na siłownię/do parku/na basen - powiedzieli jednocześnie.
-Jak nie powiecie prawdy, będziecie za karę szorować kibel szczoteczkami do zębów! I to waszymi! - teraz się serio wkurzyłam, a oni wiedzieli, kto ma władzę w domu, i że nie naskarżą na mnie tacie.
-Poszedł do kawiarni Coloured Heaven - Mruknął Martin.
-Dziękuję - puściłam mu złowrogie spojrzenie. Spakowałam szybko torebkę, ubrałam się i poszłam w stronę tej kawiarni. Po drodze zadzwoniłam do Niny. Dołączyła po drodze. Opowiedziałam jej całą historię od początku do końca. Przyznała, że z jej tajnej szuflady też zniknęły nuty, i podejrzewa o to Carlosa.

Kiedy doszłyśmy do kawiarni, ujrzałyśmy Kendalla siedzącego w rogu z jakąś kobietą. Nie widziałam jej twarzy, ale była pewnie e jego wieku. Miała blond włosy, i była niższa od niego z 15 cm. 
-A to ciota... - mruknęłam pod nosem, kiedy ich zobaczyłam.
-Justa jest zazdrosna... - zanuciła Nina.
-Ćśś... oni nie mogą nas zauważyć - mruknęłam i poszłyśmy w stronę jakiegoś miejsca, gdzie nie zauważyliby nas, a jednocześnie mogłybyśmy podsłuchać ich rozmowy.
-Kurde, nic nie słychać - szepnęła Nina.
-Wiem! Kiedyś zamontowałam Kendallowi podsłuch w kurtce... Chciałam wiedzieć, o czym gada z Carlosem, bo wydawał mi się podejrzany. Wyciągnęłam z kieszeni mojego iPhone'a i uruchomiłam aplikację. Za chwilę mogłyśmy posłuchać, co mówi Kendall.
"Te ich piosenki są genialne! Nie możemy tego tak zostawić! One jadą z nami do LA i koniec!" - wtedy odpowiedział mu męski głos - "Wygrałeś... powiemy im to na wigilii, słyszałem, że tata Justy zaprasza mamę Niny... jakoś się wkręcimy. To będzie taki prezent". W tej chwili już nie wytrzymałam. Schowałam telefon i podeszłam do stolika chłopaków. Zdarłam Carlosowi kobiecą perukę (wywnioskowałam że to on z nagrania) i czekałam na wyjaśnienia.
-Niespo...dzianka? - spojrzeli na nas jak idioci. Nie wiedzieli co powiedzieć.
-Oddawać nasze nuty i więcej się nie wtrącać, albo umrzecie! - warknęłam.
-Za późno... są już u naszego szefa i on je analizuje - szepnął Kendall. Bez wahania wzięłam jego butelkę wody i wylałam mu ją na głowę.
-Więcej nie pokazuj się w moim domu - warknęłam i wyciągnęłam Ninę ze środka. Poszłyśmy do mnie, gdzie zamknęłam drzwi w taki sposób, że Kendall nie mógł się dostać. Będzie musiał przenocować u Carlosa...

-Co zamierzasz z nimi zrobić? - Zapytała Nina kiedy usiadłyśmy w moim pokoju.
-Skopać im tyłki - odparłam i usiadłam obok niej na łóżku.
-Jakieś propozycje? - po jej słowach nastąpiła głucha cisza, w której myślałyśmy, jak się nad nimi zemścić.
-Ja mam dla was ciekawą propozycję - do środka wszedł Spencer.
-No cóż... z reguły nie lubię ci płacić, ale dzisiaj posłucham co masz do zaproponowania - odparłam i wyłożyłam się wygodnie.
-No więc... oni mają wasze nuty, tak? Skoro oni udostępniają publicznie wasze prace, czy cokolwiek innego, to wy zróbcie im jakieś dziwne i nietypowe fotki, i zagroźcie, że dacie je do netu,
chyba że odkręcą to z nutami - odparł mój brat.
-Ile nas to będzie kosztować? - zapytała Nina
-Albo 10$, albo kolacja z Martinem... oczywiście mowa o Ninie, a nie o tobie, rudzielcu - posłał mi wnerwiające spojrzenie.
-Em... nie? - Nina była zdegustowana jego propozycją
-No to podniesiemy cenę do 20$...
-Niech będzie! - moja przyjaciółka wstała - ale jeżeli nie będę musiała go całować i przytulać - dodała. - Poświęcę się dla dobra tej sprawy.
-Dzięki! Wynagrodzę ci to - przytuliłam ją mocno.
-Pierwsze fotki będę dziś wieczorem - Spencer opuścił mój pokój i poszedł do Martina obgadać całą sprawę.

*wieczór*
-Rudzielcu! Mam zdjęcia! - do mojego pokoju wpadli moi bracia i rzucili się na łóżko.
-Dawaj - już chciałam mu wyrwać kopertę, kiedy on ją odsunął do tyłu.
-Najpierw Nina podpisze umowę, że pójdzie z Martinem na randkę - zrobił cwaną minę.
-Dawaj - westchnęła blondynka i podpisała papier.
-Na to liczyłem - młody usiadł dumnie na krześle i wyciągnął zdjęcia. - Mam kilka kompromitujących fotek z jego telefonu. Gość sam je sobie cykał - pokazał mi kilka wydrukowanych zdjęć.




-Hahahaha, jaki sweterek! - zaczęłyśmy się śmiać z Niną. - Gościu, umarłeś, jak to się znajdzie w necie xd
 -Macie coś z Carlosem? - zapytała Nina
-No jasne - odparli młodzi i pokazali nam następną porcję zdjęć.









-Dzięki chłopaki - zabrałam im zdjęcia i wyrzuciłam z pokoju. Było dobrze po 21, kiedy przypomniałam sobie o chłopakach xd Wypuściłam Ninę do domu i  przy okazji wpuściłam ich do środka.
-Nic wam nie jest? - zapytałam.
-Oprócz tego, że nie czujemy nóg i rąk, to nic ...  - odparł Kendall. Zabrałam ich do swojego pokoju, gdzie dałam im porządną dawkę leków, koce, kołdry itd... nieźle ich zmroziłam. Może to nie było troszkę fair, że zabrałam Kendallowi klucze.
-Nie wpadliście na to, żeby pójść do Carlosa? - spojrzałam na nich badawczo. Oni spojrzeli na siebie i strzelili oboje facepalma. Zrobiłam im ciepłą herbatę dałam coś na ząb. Zdecydowaliśmy, że Carlos w takim stanie nie będzie się włóczył po mieście, tylko zostanie u mnie, poza tym przyda mu się opieka, a babcia Niny wyjechała. Rozłożyłam Carlosowi łóżko w pokoju Kendalla,a potem sama udałam się na spoczynek....

Nina:

Wróciłam jakoś do domu i od razu położyłam się spać. Rano obudziła mnie siostra. Poszłam w piżamie do kuchni i usłyszałam jak mama rozmawia z kimś przez telefon. Po chwili weszła do kuchni i zakomunikowała:
-Tata Justine zaprasza nas na Wigilię. Co wy na to?
-Taak!!!- ucieszyła się mała
-Niee- mruknęłam
-Ninuś... ja wiem że od czasu zaginięcia taty nie lubisz Bożego Narodzenia ale proszę cię, zrób to ten jeden raz, chodź tam z nami- błagała mnie rodzicielka
-Zgoda...zrobię to dla ciebie- mruknęłam. Wypiłam kakao i wróciłam do swojego pokoju. Zgodnie z umową Spencera za godzinę mam randkę z Martinem -,- Czego to się nie robi dla przyjaciół... Ubrałam ciepłą bluzę z kapturem, jeansy, zabrałam telefon i zeszłam na dół. Specjalnie się nie malowałam, nie czesałam ani nie stroiłam na tą "randkę". Wyszłam z domu i udałam się w stronę kina. Tam czekał na mnie Martin. Z mega wyszczerzem na twarzy podał mi bilet. Jakaś świąteczna komedia romantyczna. Na super! Po prostu lepiej być nie mogło -,- Uciedliśmy w sali kinowej. Chłopak podał mi popcorn i cole . Rozpoczął się film. Przez cały czas trzymał rękę na moim ramieniu chcąc mnie do siebie przyciągnąć. Tak jak przewidywałam rozpłakałam się. Za dużo przykrych wspomnień. Na szczęście Martin był tak wpatrzony w ekran że tego nie zauważył. Przed końcem filmu zdążyłam się ogarnąć. Na koniec "randki" Martin zaprosił mnie do siebie. Zgodnie z kontraktem przez całą drogę musieliśmy się trzymać za ręce -,- Gdy weszliśmy do domu Martin niespodziewanie mnie pocałował. Od razu się odsunęłam i dałam mu z liścia. 
-Co to ma być?!- wściekłam się
-Hej- usłyszałam za sobą głos Carlosa
-Hej, gdzie Justa?- warknęłam
-Chyba u siebie w pokoju-odparł i już mnie nie było.
-Ruda! Twój brat jest obrzybliwy!- wparowałam do jej pokoju
-Wiem- odparła dziewczyna robiąca coś przy komputerze
-Co robisz?- spytałam zdziwiona
-Umieszczam te zdjęcia w internecie- wyszczerzyła się-Zawołaj ich xd
-CARLOS! KENDALL! DO NOGI JUŻ!- krzyknęłam. Po chwili zjawili się w pokoju.
-Mamy pewną propozycję- zaczęła Justa
-Albo oddacie nam nasze nuty i wycofacie wszystko co zrobiliście w tej sprawie albo te zdjęcia- wskazałam na ekran laptopa- znajdą się na wszystkich możliwych stronach internetowych- dokończyłam
-Z kąd je macie?!- przestraszyli się chłopacy
-Ma się dojścia- zamajtała brwiami Justa. Chłopacy wymienili ze sobą spojrzenia po czym odparli równo:
-Zgoda!
-Tak!- przybiłyśmy z Justą żółwika a Kendall wyjął z kieszeni nasze nuty i nam oddał...

*Wigilia*

Za godzinę mamy być u Justine. Od samego rana mam chumor do dupy.. chyba gorzej już być nie może. Ubrałam jasno szare rurki, czarną bokserkę i granatowy sweter w świąteczne wzorki, który dostałam niedawno od babci. Włosy uczesałam w dwa warkocze i zrobiłam delikatny makijaż. Gdy byłam już gotowa zabrałam telefon i wsiadłyśmy do samochodu. Po 10 min byłyśmy pod domem Justy. Otworzył nam jej tata. Zdjęliśmy zimowe kurtki i udaliśmy się do salonu gdzie był naszykowany olbrzymi stół z potrawami. Usiadłam między Martinem (-,-) a moją siostrą. Na przeciwko mnie siedziała Justa (między moją mamą i Kendallem). Gdy przyszli jeszcze Carlos, Logan i James zaczęliśmy kolację. Martin ciągle się do mnie kleił a Latynos obserwował go morderczym wzrokiem. W końcu przyszedł czas na prezenty. Pierwszy wyrwał się tata Justy. Uklęknął przed moją mamą i podał jej pudełeczko. Gdy mama je otworzyła spytał:
-Czy zostaniesz moją żoną?- w tym samym momencie Justa rzuciła w niego widelcem. Jej tata NIESTETY zdążył się odsunąć.
-Tak!- odpowiedziała moja mama. Zadławiłam się piciem i ścisnęłam w ręce szklankę tak że się potłukła. Nasi rodzicie się pocałowali a chłopacy zaczęli bić im brawo. Razem z Justą wybiegłyśmy z salonu i zamknęłyśmy się w jej pokoju. 
-JAK ONA MOGŁA! JUŻ ZAPOMNIAŁA O TACIE?!- rozpłakałam się
-WIDAĆ JAK OJCIEC KOCHAŁ MAMĘ! ZDRAJCA JEDEN!-dołączyła do mnie Justa. Siedziałyśmy tak dłuższą chwilę pocieszając się nawzajem. 
-Pokarz to- Justa sięgnęła po moją rękę. Tkwiły w niej kawałki szkła z rozbitej szklanki. Justa ostrożnie je wyjęła i zabandażowała mi rękę.
-Chcesz?- spytała wyjmując z szafy butelkę wódki i dwa kieliszki
-Z kąd to masz?- zdziwiłam się
-Zabrałam kiedyś tacie. Tak na czarną godzinę -wyjaśniła. Co prawda nie byłyśmy jeszcze pełnoletnie ale w 30 min opróżniłyśmy całą butelkę. Po tem urwał mi się film...

KENDALL:
Kiedy tylko tata Justy oświadczył się mamie Niny stało się coś dziwnego... Ona prawie go zabiła a Nina rozwaliła szklankę i okaleczyła sobie rękę. My bezpiecznie oddaliliśmy się do mojego pokoju. Daliśmy sobie nawzajem prezenty i zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym. Z pokoju Justine zaczęły dobiegać głośne śmiechy i rozmowy.Poszliśmy sprawdzić co się dzieje. Dziewczyny rysowały na ścianie tęcze, a obok leżała 1,5 litrowa butelka po wódce.
-Zwariowałyście?! Jesteście niepełnoletnie! - zabrałem im resztę wódki, co było dosłownie małą kropelką. Opróżniły całą butelkę w niecałe 30  minut!
-Carlos... słodki jesteś - Nina zaczęła się do niego przywalać i tulić. - Ja chcę takiego misia... kupisz mi misia? - spojrzała na niego słodkimi oczami.
-Kupię ci misia jak przestaniesz pić - odparł Latynos.
-Co tu się dzieje?! - Do środka wpadł tata Justy razem z mamą Niny. Będzie się działo, coś mi się wydaje.
-John, one się upiły! - Pani Garcia aż podskoczyła.
-Boże... - obje usiedli obok dziewczyn na łóżku. 
-My uciekamy - Chłopaki się wycofali i jak najszybciej opuścili ten dom.
-Kto im dał wódkę? - Pan Diamond spojrzał na mnie, a potem na butelkę, którą trzymałem w dłoni.
-To nie ja! - rzuciłem ją na podłogę tak, że się rozbiła.
-Wyjdź chłopcze! - Pani Sophia prawie się na mnie rzuciła. Jak najszybciej zakluczyłem się w swoim pokoju i nie miałem zamiaru wychodzić.Była awantura, mama Niny poszła wkurzona z nią do domu, a ojciec Justy zabarykadował się w swojej sypialni...
Potem było tylko gorzej!
JUSTINE:
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy... Nie mogłam się ruszyć. Łeb mi prawie eksplodował! Na szczęście wiedziałam co robić. Moja babcia, która jest polką nauczyła mnie jak postępować z kacem. Wypiłam strasznie dużo wody, a na koniec kilka tajemnych składników i ból troszkę ustąpił.
-To jest chamskie! - usłyszałam trzask drzwi i do środka wparowali Martin ze Spencerem.
-Coo? - spojrzałam na nich.
-W sklepie nie chcieli mi sprzedać perfum, bo powiedzieli, że to nie dla takich małych chłopców (-,-), a po drugie twoja przyjaciółeczka znów mnie olała! Jak można olewać mnie?!
-Jak można olewać jego? - wtrącił się Spencer, który chce być dokładnie jak brat.
-Nie mam do tego głowy.. najważniejszym moim problemem jest to, że matka mojej przyjaciółki zostanie naszą macochą!  - zaczęłam na nich krzyczeć.
-Ale Sophia jest fajna! Dała nam extra prezenty! - wyciągnęli jakieś nowe telefony i dali mi do ręki. Bez wahania rzuciłam nimi o ścianę, a te rozleciały się na kawałki.
-Zwariowałaś? - zaczęli je zbierać. - Spencer, biegnij po klej! - oni czasem są głupsi niż wyglądają....
-Siemka! - do środka wpadła zadowolona Nina.  - Widzę kacyk męczy...
-Taa... ciebie nie? A wgl czemu jesteś taka szczęśliwa? - zapytałam
-Nie męczy mnie kac... takie geny a po drugie mam extra wiadomość: Moja mama powiedziała, że nie chce mieszkać z tak nieodpowiedzialną dziewczyną, miała na myśli ciebie i zerwała z twoim tatą! - zaczęła piszczeć ze szczęścia. Odwaliłyśmy "taniec radości" i pobiegłyśmy do mojego pokoju.
-Jak twój tata zareagował? - to pytanie mnie zamurowało. Nie wynurzył się ze swojej nory od samego rana, a było już dobrze po 11. Wpadłam do jego pokoju.  Tata leżał na łóżku na brzuchu, głowę miał schowaną w poduszkę. Jego ubiór świadczył o tym, że wczoraj nie wziął nawet prysznica...
-Tatoo... tatoo! To nie koniec świata! - zaczęłam go walić poduszką po głowie.
-A wiesz, że tak? Ja ją kocham! - zaczął protestować. Nawet się nie podniósł.
-Wiesz? Mama zmarła niedawno, może jakieś 5 lat temu, a ty tak łatwo o niej zapomniałeś! Wstyd mi za ciebie, wiesz? - zaczęłam na niego krzyczeć. Wkurzył mnie swoim lenistwem.
-A co mnie mama obchodzi? Ułożyłem sobie życie na nowo, a wy mi je spaprałyście! - warknął.
-Skoro spaprałam ci życie, to się wyprowadzam! Więcej mnie tu nie zobaczysz! - opuściłyśmy jego pokój. Tak na prawdę nie miałam zamiaru się wyprowadzić, ale coś musiałam powiedzieć...
-Justaa... chcę cię przeprosić - Kendall opuścił swoją norę. - To ja namówiłem twojego tatę, żeby oświadczył się mamie Niny...
-Zabiję cię skurwielu! Wypierdalaj z mojego domu, i więcej nie wracaj! Spieprzyłeś mi wszystko! - to była moja gwałtowna reakcja na jego słowa.  Miałam ochotę się zabić...

***

No hej ludzie!  Napisałyśmy ten rozdział po długiej nieobecności, ale myślę, że nam wyszedł :3 Będą się one pojawiały dość nieregularnie, ale będą tak długie jak ten.
A więc to chyba tyle xd Czekamy na komcie ^^ 5 komów = rozdziałek ^^
NINA & JUSTINE