piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 1.

-Justine.... Ej! wstawaj! - coś małego i lekkiego skakało po moim łóżku. No tak, ostatni rok szkoły trwa, a ja nadal nie umiem zwlec się z łóżka. 
-No dobra..- westchnęłam i wygramoliłam się spod pościeli. Zegarek wskazywał godzinę 6:53. 
Wzięłam UBRANIA z szafy i weszłam do łazienki. Byłam wdzięczna mojemu tacie, że mam swoją własną, bo nie wytrzymałabym z tą bandą debili i jedną łazienką. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, uczesałam włosy i zeszłam na śniadanie. W kuchni pachniało tostami, a moi bracia jak zwykle się o nie kłócili. 
-Problem rozwiązany - zabrałam dwa ostatnie tosty i położyłam sobie na talerz. Nie obyło się oczywiście bez krzyków dlaczego ja mam zawsze pierwszeństwo i oni muszą się mnie słuchać. 
Schrupałam swoje śniadanie, dopiłam herbatę i poszłam na górę. Wymyłam zęby, zabrałam torbę i wyszłam z domu. Do szkoły miałam 10 minut drogi. Po drodze wstąpiłam po Ninę. 
-Cześć! - wybiegła z domu i mocno mnie uścisnęła. 
-Dusisz - szepnęłam, a ona mnie puściła. Poszłyśmy w kierunku szkoły.
-Ej, wiesz, że dzisiaj do szkoły ma przyjść czterech nowych facetów? Podobno mega ciacha z jakiegoś serialu - zaczęła naszą rozmowę.
-Słyszałam coś o tym... pewnie znów będzie wielki szpan, bo oni są najprzystojniejsi i wgl - odparłam.
-Nie oceniaj książki po okładce. Może uda nam się wyrwać ich na jakąś imprezę, poznamy ich, a jak okażą się debilami spławimy - westchnęła.
Do szkoły szłyśmy rozmawiając na każdy temat i wymieniając się opiniami. Tuż przed wejściem wpadł na mnie jakiś blondyn. Nigdy wcześniej go nie widziałam. To pewnie ten nowy..
-Przepraszam - pomógł mi wstać.
-Nic nie szkodzi.. ale na następny raz uważaj  - powiedziałam oschle.
 -Wiesz, niektórzy mogli by pomyśleć, że na taką piękną dziewczynę mogłem wpaść specjalnie - poruszył śmiesznie brwiami.
-Przymknij się. Masz coś jeszcze do powiedzenia?  Jak nie to super, mam lepsze rzeczy do roboty - już miałam odejść, kiedy on złapał mnie za rękę i znów do siebie przyciągnął.
-Powiedz mi tylko gdzie jest sala matematyczna...
-Wy macie teraz matmę? To super, chodzimy do jednej klasy  - mruknęłam i pociągnęłam za sobą jego, Ninę i tą jego bandę. Usiadłam w ławce razem z moją przyjaciółką. Nauczyciel widząc nowych wskazał na wolne miejsca za nami i przed nami. No świetnie -,- Zaczęła się lekcja. Dziś zaczynaliśmy od kartkówki z równań. Zajebiście -,-
-Psst.. pomożecie mi? Jestem kiepski z matmy- szepnął Latynos siedzący przed nami
-Niestety NIE. Radź sobie sam- mruknęłam
-Justa..- Nina szturchnęła mnie w bok
-No co?
-Przepraszam cię za nią. Czego nie umiesz?-zwróciła się już do chłopaka. Wyskrobałam to co umiałam i oddałam nauczycielowi kartkę. Powinnam dostać chociaż truję. Znając życie Nina będzie miała pięć. Po 45 min w męczarniach w końcu zadzwonił upragniony dzwonek. Już miałyśmy wychodzić z klasy gdy zatrzymała nas nasza wychowawczyni, która akurat weszła.
-Dziewczynki, macie najlepsze wyniki w klasie i mam do was prośbę. Oprowadźcie tych nowych po szkole i okolicy. Carlosowi i Kendallowi przydadzą się również korepetycje z niektórych przedmiotów- spojrzała na nas błagalnie. Nie pasowało mi to zbytnio ale koniec końców się zgodziłyśmy.
-Czemu jesteś dla nich niemiła? Są słodcy- zagadała Nina gdy szłyśmy do pracowni chemicznej.
-Znając życie to tylko takich udają. Mówię ci, że oni niczym się nie różnią od tych nastoletnich gwiazdeczek typu Miley Cyrus- mruknęłam'
-Oj daj im szansę. Poza tym nie masz zbytnio wyboru- westchnęła.
-Który z was to Kendall, a który to Carlos?- spytałam, podchodząc do tych nowych. Blondyn i Latynos zrobili krok na przód.
-Mamy udzielać wam korepetycji- uśmiechnęła się Nina
-Serio?- zdziwił się Latynos
-Serio. Kiedy macie czas?- westchnęłam
-Jutro po szkole?- zaproponował blondyn z dziwnym uśmiechem.
-Świetnie. To jutro u mnie-powiedziała szybko blondynka i odciągnęła mnie od nich. Wiedziała że będę się sprzeciwiać bo mamy jutro dużo lekcji.
-Co to miało być?
-Zwykła uprzejmość. Powinnaś tego spróbować- stwierdziła Nina. Wywróciłam oczami i weszłyśmy do klasy na kolejną lekcję. Chemia.
Usiadłam jak zwykle z Niną, ale rozgadałyśmy się na temat tych całych korepetycji.
-Panno Diamond, co to ma znaczyć?! - spojrzał na mnie surowo. No nic, mi jak zwykle się dostanie.
-Nic panie prof...- nie dokończyłam, bo mężczyzna mi przerwał.
- Nie ma nic. Musisz się przesiąść... no proszę, usiądź z Kendallem, a Carlos usiądzie z Niną - posłał mi złośliwy uśmiech. Wiedziałam, że moje protestowanie nic nie da. Zamieniłam się z Carlosem miejscami. Krzesło odsunęłam jak najdalej od Kendalla, tak, że prawie siedziałam na środku sali.
Tak minęła mi cała lekcja. Potem jeszcze cztery i wyszłam do domu...

-Hej tato - rzuciłam torbę na sofę i weszłam do kuchni.
-Cześć. Posłuchaj, zaraz powinien przyjść tu nasz nowy współlokator. Dałem ogłoszenie do gazety, że takiego szukam, i jeden się zgłosił  - i wtedy zadzwonił dzwonek - to pewnie on. Otwórz. - poprawiłam włosy i podeszłam do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu stał tam...
-Kendall? - powiedziałam zaskoczona.
-Oo.. Justine? ty tu mieszkasz?
-Noo... ty teraz też - mruknęłam i wpuściłam go do środka. Mój ojciec zawalił...

NINA:

Następnego dnia byłam bardzo podekscytowana. Mam okazję poznać bliżej 2 super ciacha! Nie rozumiem co Justine do nich ma... Ubrałam niebieski top, szare jeansy, niebieskie vansy i ciemno szarą bluzę. Gdy pakowałam plecak do pokoju wbiegła szczęśliwa Rachel.
-Babcia ma w domu pana!- krzyknęła 4-latka
-Jakiego pana?
-U babci mieska obcy pan!- mówiła dalej
-Aham.. jesteś pewna?
-Tak! Widałam wcolaj!- pokiwała twierdząco głwą
-Babcia mówila ze będze twoim chlopakiem- dodała i wyszła. A to ciekawe... babcia od wielu lat mieszka sama i tak nagle zgodziła się wynająć komuś pokój? Ehh.. zbiegłam na dół do kuchni. Mama piła kawę przeglądała jakieś tam papiery.
-Hej mamuś- przywitałam się
-No hej. Jutro jedziesz do babci. Strasznie się za tobą stęskniła
-No dobrze. Dziś przyjdzie Justa i dwch chłopaków. Wychowawczyni poprosiła nas abyśmy udzielały im korepetycji
-Okej.Mnie nie będzie a Rachel idzie do babci więc chata wolna- uśmiechnęła się
-Dzięki. To ja lece pa- dałam jej buziaka w policzek i wyszłam z domu. Justine już na mnie czekała. Była ubrana cała na czarno o.O
-Ty z pogrzebu wracasz czy co?- spytałam
-Nie... dziś jest najgorszy dzień w moim życiu- jęknęła. 
-Przesadzasz- lekcje minęły bardzo spokojnie. Zero kartkówek, testów i przesiadania się. Ostatnia była geografia. Pani Dawson zadała nam do zrobienia projekt wulkanu. Podzieliła nas na dwuosobowe zespoły. Ja dostałam tego nowego, Logana, a Juście trafił się James. Kendall robił razem z Carlosem. Justine jeszcze bardziej pochmurniała.
-Wiesz że mój ojciec wynajął pokój temu idiocie?!- wrzasnęła wskazując na blondyna idącego za nami
-Fajnie.. i ty z tego powodu umierasz tak?- wywróciłam oczami
-Taaak!!- przytaknęła
-Ehh...- mieszkałam blisko szkoły więc po niecałych 10 min marszu byliśmy na miejscu.
-To twój dom?- zdziwili się chłopacy
-Tak, a co za mało wypasiony?- zadrwiła Justa
-Co? Niee.. on jest ogromny!- Latynosowi zaświeciły się oczy
-I przepiękny- dodał blondyn.
-W takim razie zapraszam do środka- uśmiechnęłam się. Chłopacy bardzo uważnie przyglądali się wnętrzu domu. Chyba im się spodobał. Wzięłam tacę z kubkami i picie. Zaprowadziłam ich do swojego pokoju. Kopary im opadły chyba do samej ziemi xD
-Kto to projektował?- spytał Kendall
-Ja- uśmiechnęłam się
-Masz gust dziewczyno. Jak nasz menago załatwi nam dom gwarantuje że ty zaprojektujesz wnętrze- Latynos odwzajemnił uśmiech.
-Weźmy się już do nauki- mruknęła Justa. Usiedliśmy na podłodze otoczeni stosem książek. Justa zajęła się Kendallem a ja Carlosem.
-Hym.. Hiszpański?
-Heh....Yo soy latino. Español en la sangre- uśmiechnął się słodko
-Niemiecki?
-Ja mam tylko obowiązkowy angielski i dodatkowy hiszpański, więcej języków się nie uczę- wytłumaczył
-Matematyka?
-Oj taak...- westchnął. Wytłumaczyłam mu niektóre rzeczy i dałam mu kilka zadań do rozwiązania. Po dwóch godzinach mniej więcej to umiał.

JUSTINE:
-A więc... hm.. co umiesz? - zapytałam blondyna.
-E.. wf?
-W takim razie zapytam: czego nie umiesz? - byłam już trochę zdenerwowana.
-Całować - odpowiedział szybko.
-A czegoś związanego ze szkołą?
-Ale w szkole można się całować -zaśmiał się.
-Nie drwij sobie ze mnie - warknęłam - albo będziesz potrzebował dentysty, żeby się zęby z powrotem powstawiał
-No ok.. największy problem mam z językami, a zwłaszcza hiszpański.
-Habla usted español? / Mówisz po hiszpańsku?
-No / Nie - odpowiedział. Coś mi się zdaje, że będzie to długo trwało... 
Po jakiś dwóch godzinach wytłumaczyłam mu podstawy języka.  Ciężko szło, ale jakoś dałam radę. 
-Daj mi numer do masełka, muszę z nim zrobić ten debilny projekt srukanu - powiedziałam no blondyna. 
-Wulkanu - poprawił mnie. Chwilę na niego pokrzyczałam, ale w końcu dał mi numer Jamesa. Powiedziałam mu, żebym przyszedł dzisiaj do mnie o 18. Pożegnałam się z Niną, Carlos u niej jeszcze na chwilę został, a ja i Kendall poszliśmy do MOJEGO domu, który muszę z nim dzielić. Równo o 18 pod drzwiami stanął James. 
-Cześć masełko - warknęłam na powitanie. Tak, nie lubię ich!
-Cześć... to z tobą mam robić ten srukan... - westchnął. 
-Wulkan - poprawił go Kendall, który nie wiadomo skąd się tu wziął.  
-Ta... wejdź - wpuściłam Jamesa do środka, a przy okazji Kendalla wytargałam za ucho do ogrodu. - Słuchaj Schmidt. Ja, teraz będę zajęta. Dzisiaj muszę zrobić ten pieprzony projekt, to jutro będę miała czas żeby pokazać wam miasto i wgl. Kapujesz? Jak tak, to super, zamknij się w swoim pokoju i włącz tv, i najlepiej stamtąd nie wychodź - weszłam do domu i zaprosiłam Jamesa do swojego pokoju. Ten człowiek był bardziej tępy z geografii niż ja. Pokazałam mu co ma zrobić, żeby nic nie zepsuć. Jakoś nam się udało. Kiedy spojrzałam na zegarek, była 23:49. Robiliśmy projekt prawie 6 godzin, ale się udało. Wypuściłam Jamesa do domu. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka...

-Justine!! Wstawaj!!! - Sprencer, mój najmłodszy brat skakał po moim łóżku i próbował mnie obudzić. 
-Spencer, dzisiaj jest sobota - zepchnęłam go z łóżka. 
-Faktycznie - mruknął i opuścił mój pokój. Kocham go, nie powiem, ale denerwuje mnie z każdym dniem coraz bardziej..
Nie mogłam zasnąć, więc wstałam z łóżka. Ubrałam czarne jeansy, fioletową bluzkę i fioletowe vansy. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie śniadanie robił.. Kendall? o.O
-Co ty tu robisz? - usiadłam przy stole, a blondyn podał mi talerz z omletem. 
-Śniadanie. Twoi bracia powiedzieli, że codziennie robi to ktoś inny, a teraz wypadło na mnie. 
-Martin, Steve, Spencer!!! Natychmiast do kuchni! - krzyknęłam wkurzona na całe gardło. Przybiegli jak małe pieski. - Co ma znaczyć robienie sobie z Kendalla sługi?! - popatrzyłam na każdego z nich groźnym wzrokiem. Krok do przodu wystąpił najmłodszy, Spencer i zakomunikował:
-To ja mu to powiedziałem... 
-Ile Martin ci zapłacił, żebyś tak powiedział? - spojrzałam teraz na najstarszego. Martina. 
-15 dolców.. - westchnął mały. 
-Oddawaj - wyciągnęłam rękę do przodu, a on wręczył mi całą kasę. - I tak ma być - poczochrałam mu włosy i usiadłam przy stole. Spencer zawsze chce być jak Martin, więc  od razu je poprawił, tak jak miał brat. Oni są niemożliwi...
Zjadłam śniadanie i zakomunikowałam, że idę do Niny. Kendall powiedział, że idzie ze mną.. no pięknie, tylko tego mi trzeba było.. 

~~*~~*~~ 
No i wyskrobałam ten rozdział! Znaczy ja i Nina ;3 Teraz ja wyjeżdżam, ale pewnie też coś napiszę ;D
Ten blog powstał.. bo nasz poprzedni nam się znudził i nie miałyśmy na niego weny, taka prawda >.<
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. 
Szablon wykonałam ja ;D
Justine ;*